MODA

Futra? Kończymy z tym

07.01.2020 Michał Zaczyński

Futra? Kończymy z tym
Fot. Imaxtree

Elżbieta II rezygnuje z noszenia naturalnych futer. Wieść przekazała Angela Kelly, osobista garderobiana królowej. W mediach – sensacja. Umówmy się: królowa Anglii nie jest żadną ikoną mody. Paradoksalnie jednak tym większa siła rażenia jej decyzji. Człowiek wylądował na Księżycu, wyodrębnił DNA, wymyślił Internet. Zmieniały się ustroje, padały dyktatury, dzieliły się i jednoczyły kraje. Wyemancypowały się mniejszości, przeżyliśmy Woodstock, nastał kult celebrytów. A ona w tym czasie niezmiennie, w futerku czy choćby futrzanych pelerynkach, trwała na brytyjskim tronie jako ostoja tradycji. I choć na niektóre okazje, zgodnie z przyjętą od lat przez Pałac Buckingham filozofią zero waste, donosi jeszcze te stare, zwolennicy naturalnych futer muszą być wstrząśnięci. Pada jeden z ich ostatnich bastionów: tradycja. Dziś noszenia futer nie da się już nią wytłumaczyć.

Lewica za, prawica też

A byłoby komu. W zachodnich społeczeństwach przeciwnicy futer stanowią zdecydowaną większość. Także w Polsce. Jeszcze w marcu 2018 r. w sondażu CBOS za zakazem hodowli na futro opowiedziało się 59 proc. badanych. Tej jesieni, czyli równo po półtora roku – według Biostatu – już 73 proc. Kto się sprzeciwia? Żadna lewicowa klasa średnia. To głównie kobiety i młodzi, ale niezamożni i z małych miast. Wieś też nie odstaje: futrom sprzeciwia się ponad 72 proc. jej mieszkańców. Nadal jednak, mimo że rocznie zabija się u nas w tym celu około ośmiu milionów futrzaków, nawet nie ograniczono hodowli. Wydawało się, że jest blisko. Projekt przewidujący, że od stycznia 2022 r. hodowle byłyby nielegalne, leży w sejmowej zamrażarce. I to pomimo że złożył go poseł partii rządzącej. Wyprzedziło nas już 14 państw kontynentu, w tym Słowacja, Austria, Serbia czy Holandia. Prawdą jest, że zakaz hodowli nie jest wystarczający. Istnieją kraje, które nie hodują zwierząt na futra, a zarabiają na ich produkcji i sprzedaży. Jest jednak ważnym, pierwszym etapem wprowadzenia zakazu handlu. – Trzeba na to czasu, co widać na przykładzieWielkiejBrytanii,gdziezwierząt na futra nie hoduje się już od 2000 r., a teraz trwają prace nad tym,by zakazać handlu – mówi Marta Jarosiewicz ze stowarzyszenia Otwarte Klatki. O tym, że jest to możliwe, świadczą stosownere gulacje, jakie przyjęły m.in. Los Angeles, San Francisco i Sao Paulo, a wkrótce – bardzo możliwe – przyjmie także Nowy Jork. Pro- dukcji i sprzedaży futer zabroniono też w całej Kalifornii. Od 2023 r. mieszkańcy nie będą mogli sprzedawać ani wytwarzać futrzanych ubrań, butów ani torebek.Dlaczego my nie jesteśmy w stanie wykonać nawet planu minimum? Winne jest lobby. Polska zajmuje podium w produkcji futer ze skór zwierząt. Wyprzedzają nas tylko Chiny i śląca w świat swoją filozofię hygge Dania. W obronę hodowców żarliwie zaangażował się, na przykład, dyrektor Radia Maryja Tadeusz Rydzyk, hojnie sponsorowany – jak ujawniły media – przez hodowcę norek Szczepana Wójcika. W listopadzie tego roku ujawniły one też, że futrzarze opłacili hejt na polityków, dziennikarzy, aktywistów i organizacje pozarządowe. Trolle powiązani byli z ekspertami i pracownikami Wójcika, prawicowymi dziennikarzami, działaczami Konfederacji RP oraz ich kampanią #RespectUs. Tymczasem tylko w 2017 r. zarobiliśmy w Polsce na futrach dwa miliardy złotych. To znaczy zarobili hodowcy. Jest ich niewielu, za to bardzo wpływowych.

Imaxtree
Fot. Imaxtree

Bo choć rzekomo w branży pracuje 60 tys. osób, w rzeczywistości jednak… mniej niż tysiąc. Tyle według oficjalnych danych ZUS za lata 2016–2017.
Jak wygląda taki zarobek w praktyce? W2011r. Joanna Podgórska opisała to w „Polityce”: „Lisy zabija się prądem. Pracownik fermy trzyma zwierzę za ogon w powietrzu i wbija mu w odbyt jedną elektrodę. Drugą podtyka pod pysk i rozwścieczone zwierzę chwyta ją zębami, zamykając obwód. Powinno to trwać kilkanaście sekund. Ale nie zawsze udaje się za pierwszym razem. Podobnie giną szynszyle. Norki są zabijane w komorach gazowych przy użyciu dwutlenku lub tlenku
węgla. To finał życia spędzonego w ciasnej klatce”
. Czemu cytuję tekst sprzed ośmiu lat? Bo nic od tego czasu się nie zmieniło. Jedyna zmiana, zresztą tylko na papierze, to minimalnie zwiększone klatki norek. Norce przysługuje około 0,2 mkw., a ży- jącemu przecież dziko lisowi – 0,6 mkw. Przez całe życie, którego nazwanie nędznym byłoby eufemizmem. Efekty to autoagresja, stereotypia, czyli nieustanne krążenie po klatce, samookaleczanie. Hodowcy odpierają te zarzuty, a kręcone na fermach z ukrycia filmy uznają za sfałszowane. Tłumaczą, że zniszczone futra zwierząt przyniosłyby im straty, stąd dbają o zwierzęta. – To kolejny mit. Lisa bez łapy czy z raną na głowie nadal można wykorzystać, na brelok wystarczy. I nawet maltretowane zwierzęta będą miały ładne futra – wyjaśnia Marta Jarosiewicz z organizacji Otwarte Klatki.

Fortuna na pomponach

Przemysł futrzarski bowiem w niewielkim stopniu żyje ze spektakularnych płaszczy wartych fortunę. W warszawskim Vitkacu można kupić kurtkę z kołnierzem z norek od Saint Laurenta za 17 555 zł czy futrzany płaszcz marki Off White za 17 379 zł. Ale choć futra potrafią kosztować nawet setki tysięcy, branża futrzarska kokosy zbija na trimmingu – kawałkach futra bezmyślnie doczepianych dla efektu. Wiele jednak wskazuje, że jego dni naprawdę są policzone. Spójrzmy, co zmieniło się zaledwie w ciągu dekady. W 2010 r. w opublikowanym w „Życiu Warszawy” felietonie „Futro obciążone dzie- dzicznie” Joanna Bojańczyk pisała: „Z wielkich nazwisk tylko Vivienne Westwood deklaruje się jako wróg zwierzęcych płaszczy. Reszta – m.in. Dior, Chanel, Yves Saint Laurent, Versace, nie mówiąc o Fendi, które z tego żyje – prezentuje je w każdej zimowej kolekcji.

Sesja pochodzi z zimowego wydania Fashion Magazine. Magazyn dostępny jest do zakupu w salonach Empik, inMedio i RelayE-wydanie już teraz możecie ściągnąć na swój telefon, tablet lub komputer. Więcej tutaj.