MODA, STYL ŻYCIA

Mariusz Przybylski „WILD at Heart”. Idzie nowe?

16.01.2015 Redakcja Fashion Magazine

To rzadki moment, kiedy chwilę po pokazie dosłownie wszyscy z zainteresowaniem omawiają sylwetki, które właśnie widzieli na wybiegu. Zazwyczaj zdawkowe konwersacje ograniczają się do wymiany lakonicznych pytań: „I jak?” i równie lakonicznych wypowiedzi: „Ok” lub „beznadziejnie”. Usłyszeć po pokazie słowa „wspaniale”, „genialnie” czy „cudownie”– rzadkość nad rzadkościami. A Przybylskiemu to się udało. I nieważne, że znów podzielił kolekcję na dwa bloki kolorystyczne: pierwszy urzekający feerią wyrazistych barw, ułożonych we wzory nasuwające na myśl azteckie etno wzory i drugi, który jest kopalnią ciemnych, skomplikowanych w konstrukcji i iskrzących się dżetami i pajetami zestawów. Nieistotny jest również fakt, że miejsce pokazu było znów to samo – hala przy ulicy Domaniewskiej w Warszawie, a widownia ponownie została ustawiona do wybiegu równolegle, przez co projektantowi ponownie udało się osiągnąć efekt sceny teatralnej. Scenografia stworzyła impresję nieskazitelnie białej przestrzeni, która stała się doskonałym tłem do prezentacji tak wyrazistej kolekcji. To piękny sezon, bardzo kompleksowy i przekrojowy. Wielbicielki, jak również wielbiciele marki, bo Przybylski konsekwentnie tworzy kolekcje dla obu płci, z pewnością znajdą w nim propozycje, które z powodzeniem można nosić na co dzień, jak również wymyślne stylizacje na bardziej specjalne okazje. Przybylski zachęca jednak do awangardy w każdej sytuacji. Co ważne, stylizacje pokazowe zmierzały w kierunku total-look, który rzeczywiście może być zbyt charakterny, nawet dla bardziej odważnych fashionistów, ale te skomplikowane w konstrukcji ubrania można będzie z powodzeniem rozbić na prostsze stylizacje. A jeśli mówimy o stylizacjach, to warto również wypunktować, że te były wyjątkowo dobre. Połączenie maxi spódnicy ozdobionej kontrafałdami i wzorem z naszytych świecidełek z prostą koszulką z krótkim rękawem, lub równie prostym golfem (a musicie wiedzieć, że Przybylski uwielbia golfy) jest szalenie efektowne i bardzo miłe dla oka, zmęczonego banalnymi sukienkami, które niepodzielnie rządzą w relacjach z rautów, pokazów i imprez salonowych. A szkoda. Przybylski jednak mówi wprost – kreacja na czerwony dywan nie musi być nudną i przewidywalną kiecką, a nawet przeciwnie.

Mężczyzna Przybylskiego jest kompletnie niepolski. Nosi oryginalne koszule z ornamentami przypominającymi spłaszczone origami, kołnierzyki oplata naszyjnikami (owoc współpracy z marką Briju), nie waha się też włożyć tuniki. Zobaczyć takich mężczyzn w naszym kraju to marzenie. Miejmy nadzieję, że Przybylski zacznie wprowadzać to marzenie w życie i w nadwiślańskich okolicznościach zaistnieją w końcu mężczyźni, na których z ciekawością można zawiesić oko nie tylko za sprawą walorów fizycznych. Słowo marzenia, to dobry przyczynek, żeby stworzyć dość nietypową teorię. Wydaje mi się, a raczej jestem szczerze przekonany, że ten sezon jest niemal rewolucyjny jak na możliwości i potrzeby naszego skromnego rynku mody autorskiej. Po pierwsze dlatego, że Przybylski w końcu dobitnie udowodnił, że moda to nie tylko sukienka, ale cała szafa. Udowodnił też, że zawartość tej szafy może być zaskakująca. Spójrzcie zresztą na zdjęcia – większość fasonów jest dobrze znana. Siła Przybylskiego leży w absolutnie unikalnym podejściu do dekoratywności ubioru i wiedzy konstruktorskie. Kunsztowne patchworkowe połączenia tkanin sprawiają, że stosunkowo prosta sukienka staje się unikalna. Podobnie dzieje się w przypadku koszul i pudełkowych bluz. Widać tu niezwykłą i ujmującą świadomość, konkretny cel estetyczny, do którego projektant konsekwentnie i z sukcesami dąży.

Świetny, wyśmienity wręcz sezon być może stanie się zapowiedzią nowych zmian w polskim wzornictwie. I dobrze by było, bo snując marzenia o polskiej modzie funkcjonującej poza granicami naszego kraju, powinniśmy mieć w głowie właśnie Dzikość Serca Mariusza Przybylskiego. To kolekcja, która z powodzeniem mogłaby zaistnieć w największych światowych stolicach mody. Miejmy więc nadzieję, że zaraz obok Gosi Baczyńskiej i Dawida Tomaszewskiego, Przybylski jak najszybciej zacznie działać na zagranicznych rynkach, tworząc nową, reprezentatywną i światową wizytówkę polskiej mody.