MODA

Martyna Sowik – pierwsza waleczna dama polskiej mody

15.02.2019 Wojciech Szczot

Martyna Sowik – pierwsza waleczna dama polskiej mody
Fot. Michał Polak

To nie jest standardowa sytuacja, gdy do młodej, niszowej projektantki z Łodzi zgłasza się znany na całym świecie zespół Young Fathers z zapytaniem, czy mogliby założyć na swój koncert jej kurtkę. Oczywiście zainspirowani zakupem kolejnej ultrapopularnej grupy – Massive Attack, której członkowie podczas swojego koncertu na Open'er Festival zauważyli projekty zdolnej polskiej twórczyni. Ten sen ziścił się Martynie Sowik.

"Mnie ta szczerość i dziwaczność pociąga i inspiruje" 

Podczas tegorocznej edycji KTW Fashion Week zdolnych postaci nie brakowało, kilka jednak zaskoczyło przełomowymi projektami i świeżym duchem. Wśród nich była Martyna Sowik. Bywalcom łódzkiego Fashion Week'a jest dość dobrze znana, swego czasu prezentowała kolejne kolekcje z Milą Matygą, tworząc duet Sowik Matyga. Ukończyła łódzką Akademię Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego. Łódź zresztą przejawia się zarówno w jej projektach, jak i życiu zawodowym i prywatnym. To tu żyje i tworzy od 9 lat. 

"Łódź nigdy nie była moim pierwszym wyborem i zawsze się przed Łodzią broniłam. A wyszło tak, że żyje tutaj od dziewięciu lat i jak na razie nie znalazłam w Polsce lepszej alternatywy. Nie chodzi tu tylko o stosunkowo niski czynsz, nieźle wyposażone hurtownie i strategiczne ułożenie w Polsce centralnej. Chociaż zapewnia to jakąś dozę twórczego i komunikacyjnego komfortu. Po porostu czuję się tutaj jak u siebie. Jakbym nigdy nie wyjechała z mojego małego miasteczka Rawy Mazowieckiej. Tylko wszystko nieco urosło i zbrzydło. Tutaj nigdy nie czułam potrzeby wchodzenia w jakiś szablon, strojenia się w piórka. Ludzie mówią prawdziwie, nie dbają o składnie i formy, wszytstko jest wyostrzone, arcypolskie w swojej polskości, dosadne, estetycznie niedorobione. Mnie ta szczerość i dziwaczność pociąga i inspiruje."
 

"Najważniejszy jest element zaskoczenia"

W Łodzi wydarzyło się dla niej wszystko, studia na Akademii Sztuk Pięknych, później łódzkie Fashion Weeki, duet z Milą Matygą. Ten z kolei wspomina najlepiej, jako wyjątkowo cenne doświadczenie. To z nią stawiała w Łodzi pierwsze kroki jako projektantka, dzieliła sukces, stres i porażki. Razem próbowały przemycić na Łódź FashionPhilosophy coś nowego, coś więcej niż dobre projekty – nową jakość i ideę. W listopadzie swoją najnowszą kolekcję pokazała na KTW Fashion Week. 

"Ten czas bardzo mnie ukształtował i przygotował na to, jak pełna poświęcenia, trudna, ale i satysfakcjonująca może być tego typu praca. Poznałam wielu fantastycznych ludzi, którzy nadal tworzą scenę modową w Polsce. To było takie nasze małe święto, które obchodziliśmy dwa razy w roku. W Katowicach czuć podobnego ducha. Bardzo mocno trzymam kciuki za KTW. Ta impreza ma szanse z powodzeniem wypełnić lukę, która powstała po FashionPhilosophy."

KTW Fashion Week to był zresztą jej moment. Kilka minut pokazu zrobiło na wszystkich zebranych ogromne wrażenie, nie chodziło tylko o świetne krawiectwo czy najwyższej jakości materiały. Martyna wnosi do mody coś nowego – kreatywne projektowanie. W jej pokazie wszystko ma znaczenie, wybór modelek, choreografia, muzyka, światła. Wszystko tworzy jedną, spójną całość. Muzyka zresztą jest jedną z jej największych inspiracji. To było widać podczas pokazu na KTW FW. "Ona nadaje mojej kreatywności tor, którego staram się trzymać" – mówi. "Od dawna nie robię klasycznych projektów. Mam problem z narzuceniem sobie tematycznej dyscypliny. Zawsze, gdy tracę grunt pod nogami puszczam to, od czego się zaczęło i wracam do punktu wyjścia. Moja praca przypomina samplowanie. Punktem wyjścia bywa jakieś wydarzenie, artykuł, czasem obraz, zdjęcie z instagrama, rozmowa, sytuacja, przechodzień albo kurtka wyciągnieta z szafy mojego ojca. Czasem po prostu zainspiruje mnie samo tworzywo, tkanina, klamra. Staram się to przetworzyć, zmiksować i nadać nową jakość. Najważniejszy jest element zaskoczenia.” 

"Chcesz być kurą domową, prostytutką, chodzić nago, być homo, hetero, matką, nie być matką, być politykiem, malarką, grid girl, kierowcą taksówki – rób to, rób co chcesz, to Twoje życie"

Zgodnie z tym do katowickiego pokazu zaprosiła @coc0m0, instagramowe zjawisko, modelkę z wybiegów Vetements czy Balenciaga, słynącą z kontrowersyjnych, naszpikowanych artystycznym buntem zdjęć. @coc0m0 lubi swoją twarz pozbawić formy, dodać dodatkowe sutki albo wygiąć się tak, by totalnie się zniekształcić. W coc0m0 Sowik inspiruje odwaga w byciu sobą, robienie tego o czym wielu z nas myśli, ale boi się albo wstydzi, albo po prostu nie ma wystarczającej odwagi, by również coś takiego zrobić.

"Jesteśmy uwikłani w sieć konwenansów, ograniczeń przez wychowanie, środowisko, wiarę. Rzeczywistość, która nas otacza jest tylko pozornie wyzwolona, wolna od uprzedzeń i liberalna. Każdego dnia sami zakładamy sobie łańcuch na szyję. Robią to również ruchy na rzecz wolności zabraniając i narzucając nam modele zachowań pod hasłami poprawności politycznej, mówiąc nam, że jeśli chcemy żyć inaczej to znaczy, że jesteśmy idiotami i nie powinniśmy mieć prawa do decydowaniu o sobie. Ja jestem zwolenniczka wolności totalnej, jeśli tylko Twoja postawa nie krzywdzi innych. Chcesz być kurą domową, prostytutką, chodzić nago, być homo, hetero, matką, nie być matką, być politykiem, malarką, grid girl, kierowcą taksówki – rób to, rób co chcesz, to Twoje życie. Dla mnie coc0m0 żyje według tych zasad, przekracza granice, ma odwagę, indywidualność, energie i humor. Powiedziałabym, że to taka nasz polska Cicciolina, ale Cicciolina powiedziała że Cicciolina może być tylko jedna, więc ja powiem, że to po prostu nasza Kasia Śledź."

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez sowik (@martynasowik_official)

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez sowik (@martynasowik_official)

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez sowik (@martynasowik_official)

Sama Sowik skupia się zresztą na poszukiwaniu nowego języka, którym może mówić o aktualnych problemach w społeczeństwie i rzeczywistości, która nas otacza. Subkultury i minione epoki to jej świat. Czerpie z nich garściami, a potem przenosi wszystko na współczesność.

Kolekcja „Please Verify That You Are Human” na jesień-zimę 2018-2019 powstała z inspiracji sztuką kolażu, dlatego na pozór wszystkie elementy do siebie nie pasują, ale jak przyjrzeć się im bliżej, sklejają się w jedną spójną całość. Martynę nie interesują półśrodki, dlatego jej kolekcje nie są przesłodzone, lekkie i miłe. To przekorne, tworzone trochę z ironią, a trochę z mrugnięciem oka projekty łączące użytkowość (dużo w nich aktualnych trendów, nadają się więc do chodzenia na co dzień) z ideą. Tak jest z ciężkim, bordowym trenczem, mocno ściśniętym paskiem – nie tylko nawiązuje do lat 80. ale też określa kobietę współczesną, taką, która gotowa jest wyjść na ulicę, walczyć, taka, która przejmuje wiele męskich cech.

Dla Sowik przekaz jest bardzo ważny. Trochę się nim bawi, ale traktuje go poważnie. Wie zresztą, jakie konsekwencje za sobą niesie. Nie tylko członkowie Massive Attack czy Young Fathers zauważyli patriotyczną kurtkę projektantki. Zasięg wyrytego w skórze hasła „Bóg Honor Ojczyzna” był ogromny. Dotychczas nikt tak odważnie nie eksperymentował z narodowymi symbolami.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez sowik (@martynasowik_official)

"Patrzymy na hasła narodowe przez pryzmat narodowca, chłopaczka z osiedla w koszulce "Polska walcząca". Ja staram się z tymi próbami zawłaszczenia walczyć. Pokazywać, że hasła narodowe są naszym dobrem wspólnym, społecznym, ale i prywatnym, osobistym. Zdziwisz się, ale tych negatywnych odpowiedzi było naprawdę niewiele. Z reguły najmocniej reagują Polacy mieszkający za granicą od lat, osoby o polskich korzeniach, ale też obcokrajowcy. Najbardziej zapadła mi w pamięć  i chwyciła za serce wiadomość od dziewczyny – Polki, która całe życie mieszkała w Stanach a od jakiś paru lat w Anglii. Zobaczyła ten ciuch gdzieś w necie i poczuła więź, bliskość i tęsknotę za krajem, którego tak naprawdę nigdy zbyt mocno nie doświadczyła. W całej tej napiętej, około-brexitowej otoczce, z silnymi podziałami na my, wy, on i – Polacy, poczuła się bezpieczna, przynależna. Na temat doświadczeń polsko-brytyjskiego imigranta, polskości i polonijności miałam szanse rozmawiać również z Dominicem Dvorakiem aka Felicita, który jest odpowiedzialny za genialną płytę "Hej". On te wszystkie wątki tam porusza, tym razem muzycznie. Śmieję się, że ta kurtka zrobiła mi parę, naprawdę fajnych znajomości. Przez nią poznałam m.in chłopaków z Massive Attack. To daje impuls do rozmowy, szczególnie w czasach tak napiętej sytuacji politycznej w Polsce. Ludzie są ciekawi, chcą znać naszą prawdę. Paradoksalne Polacy chcą rozmawiać najmniej, jakby pisanie manifestów na Facebooku i wklejanie memów dawało poczucie, że walczymy, że obywatelski obowiązek jest spełniony."

Pierwsze poczucie patriotyzmu dotknęło ją w formie zakonserwowanej, jak mówi, muzealnej, takiej jaką znamy z akademii na 11 listopada. Później nie stanowił dla niej żadnego większego znaczenia. Przybrał formę patriotyzmu zachowawczego, klasycznego, takiego jaki uprawia każda polska szanująca się rodzina, „flagi, wybory, kibicowanie jak grają nasi”. Na jej postrzeganie tożsamości narodowej wpłynął wyjazd do Niemiec.  

"Po raz pierwszy spojrzałam na miejsce, z którego pochodzę, z perspektywy widza. Ten kraj szczerze mnie fascynuje swoim brakiem ogłady, niespójności, dziwacznością. Dla mnie trudno jest być twórcą za granicą. Tam twój zakres pojęciowy i symboliczny jest mocno ograniczony. Poza tym tutaj naprawdę dużo się dzieje. Polskie społeczeństwo to nieprzerwana dekonstrukcja w procesie."