KULTURA

Wywiad z Allanem Starskim

27.05.2019 Daniel Matejczyk

Wywiad z Allanem Starskim
Fot. Materiały prasowe

Kraków. Znajduję się w jednym z apartamentów butikowego hotelu Balthazar, który nie dość, że jest mały to jeszcze zatłoczony. Ekipy telewizyjne rozstawiły się w jednym z kątów, 
a dziennikarze i asystenci ulokowali się na dwuosobowym łóżku. Po krótkiej wymianie uprzejmości z gośćmi, oczekującymi na wywiad, zająłem miejsce tuż obok otwartego okna – nie sposób było nie usłyszeć rozentuzjazmowanego tłumu, zgromadzonego przy ulicy Grodzkiej. Po kilku chwilach rozległo się głuche pukanie do drzwi – najpierw dwukrotne, nerwowe, a potem ciągłe. W asyście wolontariuszki do pokoju wkroczył bohater dzisiejszej rozmowy, przewodniczący Jury Konkursu Głównego Wytyczanie Drogi podczas 12. Mastercard OFF Camera, laureat Oscara za najlepszą scenografię do filmu „Lista Schindlera” i laureat Cezara za najlepszą scenografię do filmu „Pianista”, Allan Starski. Niemal natychmiast scenograf zniknął w jednej chwili za drzwiami sąsiedniego pokoju, dotąd zamkniętego na klucz. Po piętnastu minutach z pokoju naprzeciwko wyszła wolontariuszka, która gestem zaprosiła mnie do środka.

Allan Starski był w doskonałym nastroju. Nie krył swojego zainteresowania medium, które reprezentowałem, dopytując mnie co chwila o szczegóły. Po udzieleniu wyczerpujących odpowiedzi na pytania od scenografa, usiedliśmy naprzeciwko siebie w wygodnych fotelach. – Prawie dwadzieścia sześć lat temu na ekranach kin zadebiutował film Stevena Spielberga „Lista Schindlera”, który stał się jedną z najważniejszych produkcji w historii kina. Jak do tego doszło, że do prac nad filmem zaprosił Pana właśnie Steven Spielberg? – zadaję pierwsze pytanie, spoglądając na mojego rozmówcę. – Steven Spielberg jest reżyserem bardzo zapracowanym, ale z pewnością znajduje czas na oglądanie produkcji nie tylko amerykańskich, ale także tych spoza Stanów Zjednoczonych – odpowiada po chwili scenograf – Niewątpliwie znał moje poprzednie filmy, które stworzyłem z Andrzejem Wajdą czy Agnieszką Holland. Oglądał także film, który zrobiłem dla amerykańskiej telewizji BBC „Ucieczka z Sobiboru” – wylicza podekscytowanym głosem – Od samego początku znał mój dorobek artystyczny i mógł go poddać ocenie. Nasze pierwsze spotkanie odbyło się tutaj, w Krakowie, we wczesnym etapie przygotowawczym, kiedy Steven Spielberg nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji o tym, kto powinien zająć się scenografią do filmu. Domyślam się, że dopiero po naszej wspólnej turze, 
w trakcie której jeździliśmy po mieście i oglądaliśmy ewentualne miejsca do zdjęć, zdecydował, że chciałby, abym to ja zajął się scenografią do „Listy Schindlera”.

 

Materiały prasowe / "Lista Schindlera" Stevena Spielberga
Fot. Materiały prasowe / "Lista Schindlera" Stevena Spielberga

Amerykański dramat wojenny powstał na podstawie książki Thomasa Keneally’ego, „Arka Schindlera”, którego oficjalna premiera odbyła się 30 listopada 1993 w Waszyngtonie. Kilka tygodni później, film Stevena Spielberga wszedł do kin w Stanach Zjednoczonych i Polsce. Uznawany za jeden 
z najważniejszych filmów w historii kina, doczekał się wielu prestiżowych wyróżnień, w tym dwunastu nominacji do Oscara, zdobywając ostatecznie siedem statuetek w najważniejszych kategoriach za m.in. Najlepszy Film czy Najlepszą Reżyserię. Akademia wyróżniła także scenografię do filmu stworzoną przez Allana Starskiego (we współpracy z Ewą Braun), który odbierając nagrodę złożył podziękowania na ręce Akademii, Stevena Spielberga oraz wszystkim przyjaciołom, pracującym nad filmem.

W trakcie 66. ceremonii wręczenia Oscarów, otrzymał Pan statuetkę za scenografię do „Listy Schindlera”. Jak to wyróżnienie wpłynęło na Pana dalszą karierę? – pytam z zaciekawieniem. – Nagroda Akademii Filmowej to nagroda profesjonalna, zawodowa, najbardziej ceniona w środowisku filmowym. Zdecydowanie wpływa na dalszą karierę! Mógłbym oczywiście podjąć decyzję o pozostaniu 
w Stanach Zjednoczonych i spróbować zostać scenografem typowo amerykańskim. Wybrałem inną drogę – tutaj wstrzymuje oddech – Od zawsze chciałem robić filmy, które mnie pasjonują, współpracować z mniejszymi produkcjami i interesującymi reżyserami. Dlatego też zostałem 
w Polsce. Dzięki tej nagrodzie na przykład mam swojego agenta w Los Angeles, który patronuje wszystkim większym produkcjom, które podejmuje. Moje nazwisko stało się jeszcze bardziej rozpoznawalne w kręgach filmowych, dostaję jeszcze więcej propozycji. Mogę się w nich swobodnie poruszać, wybierać te, które są zgodne z moim temperamentem czy też interesujące i ważne. W 1995 roku przemysł filmowy świętował setne narodziny kina. W związku z tym, film Stevena Spielberga znalazł się na liście watykańskiej 45 filmów fabularnych, które propagują szczególne wartości religijne, moralne lub artystyczne. Zastanawiające jest, jak scenograf zapamiętał współpracę z wybitnym reżyserem? – Fantastycznie! – odpowiada automatycznie – Trudno nie mieć satysfakcji i przyjemności z pracy z takim reżyserem jak Steven Spielberg. Dla mnie i nie tylko dla mnie, ale myślę, że dla większości fanów kina to reżyser, który stworzył wiele wspaniałych produkcji. Samo oglądanie tych filmów sprawiało mi wielką frajdę już przed „Listą Schindlera”, a współpraca z nim była dopełnieniem marzeń filmowych. 

– Czy fakt, że Pana ojciec, był uznanym scenarzystą miał bezpośredni wpływ na to, kim Pan jest dzisiaj? – kontynuuje rozmowę. – W jakimś sensie tak – przytakuje mi scenograf – Nie stałem się scenografem drugiego pokolenia, ale od zawsze interesowały mnie sztuki plastyczne, rysowanie czy projektowanie. Pomimo nieukończenia Wydziału Scenografii tylko Wydziału Projektowania Wnętrz na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, to dom filmowy, w którym się wychowałem, ukierunkował mnie w stronę filmu. Allan Starski na przestrzeni kariery współpracował z uznanymi polskimi reżyserami, między innymi Krzysztofem Kieślowskim, Januszem Zaorskim, Agnieszką Holland, Romanem Polańskim czy Władysławem Pasikowskim. Nad swoimi pierwszymi filmami współpracował również z wybitnym Andrzejem Wajdą. – Czego nauczył się Pan od Andrzeja Wajdy? – dodaję po chwili. – Mówiąc tak najprościej i najkrócej to nauczyłem się wszystkiego – odpowiada z nutą nostalgii w głosie – Wszystkie pierwsze filmy zrobiłem właściwie z Andrzejem, a było ich aż czternaście. Były to przeróżne filmy i te historyczne, i współczesne, i te o ostrym pazurze politycznym. Zrobiłem także filmy, które tworzyły pewnego rodzaju nastrój i starały się uchwycić jakieś wspomnienia. Takim filmem bez wątpienia były „Panny z Wilka”.Ale jak do tego doszło, że zaczął Pan współpracować z zagranicznymi reżyserami? – zadaję nurtujące mnie pytanie. – To wszystko dlatego, że współpracowałem z Andrzejem Wajdą, a filmy Andrzeja Wajdy były znane na całym świecie, szczególnie w Europie – odpowiada – Reżyserzy, którzy przyjeżdżali do Polski, chcieli współpracować ze scenografem Andrzeja Wajdy, a później krąg ludzi, który zaczął mnie kojarzyć, poszerzał się o nowe nazwiska. To nie jest tak, że człowiek znikąd wskakuje na rynek zagraniczny. To powolny proces, w trakcie którego robiłem filmy w Austrii czy Belgii. Dzięki „Liście Schindlera” mogłem tworzyć produkcje w Stanach Zjednoczonych, mogłem tworzyć amerykańskie kino również w Europie. – Z jakim reżyserem chciałby Pan współpracować? 
- zastanawiam się. – Nieustannie chce pracować z intrygującymi twórcami, którzy robią mocne filmy. Jestem otwarty na współprace! – mówi podekscytowanym głosem – W zeszłym roku zrobiłem „Zimną Grę” z młodym reżyserem Łukaszem Kośmickim, z którym dotychczas nigdy nie współpracowałem. W tym roku prawdopodobnie ponownie połączę siły z niemieckim reżyserem Fatihem Akinem, z którym zrobiłem „The Cut”. – Jak wyglądała Pana praca przy filmie „Zimna Gra”, gdzie większość scen była kręcona w Pałacu Kultury i Nauki 
w Warszawie? – dodaję po chwili. – Większość scen opowiada o Pałacu Kultury, ale nie 
o Pałacu sprzed wielu lat, z 1962 roku. Część z tych wnętrz nie istnieje i dlatego musieliśmy zbudować studio filmowe. Praca nad obrazem była bardzo dobra, ponieważ do prac został zaangażowany Paweł Edelman, operator, z którym znam się od wielu lat. Mieliśmy oparcie 
w wybitnych producentach i myślę, że była to doskonała produkcja. 

Materiały prasowe / kadr z filmu "Zimna Gra", reż. Łukasz Kośmicki,  fot. Krzysztof Wiktor
Fot. Materiały prasowe / kadr z filmu "Zimna Gra", reż. Łukasz Kośmicki, fot. Krzysztof Wiktor

W dwóch pierwszych dekadach XXI wieku seriale traktowane są na równi z wysoko budżetowymi filmami. A to wszystko za sprawą pojawienia się platform streamingowych, które prześcigają się między sobą w produkcji najdroższych i najlepszych seriali. Netflix, który zdominował rynek na całym świecie, poza autorskimi serialami i filmami, poszedł o krok dalej, stając się dystrybutorem filmów wysokobudżetowych. Tak było w przypadku Oscarowej „Romy” Alfonso Cuaróna, której premiera odbyła się na Netflixie jak i w tradycyjnych kinach. – Czy pojawienie się serwisów streamingowych może zagrozić tradycyjnym premierom filmowym i doświadczeniu kinowemu? – pytam po chwili. – Akurat tego bardzo bym nie chciał. Jestem takim filmowcem, który uważa, że to właśnie sala kinowa jest magią kina. Ale jest to niewątpliwie problem. Wydaje mi się jednak, że dopóki kino będzie przyciągać swoją atmosferą, możliwością coraz lepszego dźwięku czy coraz lepszego obrazu w coraz większym formacie, to kino będzie miało zawsze przewagę nad najnowocześniejszymi telewizorami i atmosferą domową, w której ludzie tak chętnie oglądają filmy. 

– Jak wygląda praca nad scenografią teraz, a jak wyglądała kilkadziesiąt lat temu? 
- dopytuję. – Wygląda trochę podobnie. Co prawda są inne i szybsze narzędzia, komputery, które pozwalają projektować szybciej i precyzyjniej, ale przede wszystkim zawsze liczą się takie rzeczy jak koncepcja, pomysł, wizja czy umiejętność współpracy z reżyserem. To się nie zmieniło. Allan Starski jest scenografem z kilkudziesięcioletnim stażem – zadebiutował na rynku przeszło pół wieku temu. W związku z tym, zastanawiam się, jak patrzy na przemysł filmowy z perspektywy czasu, czy zmienił się w jakiś sposób? – Przemysł filmowy po prostu się powiększył. Jest w tej chwili nieprawdopodobnie duży i skomplikowany. Pojawiły się platformy streamingowe, które zaangażowały ogromne ilości swoich pieniędzy w produkcje filmów fabularnych czy seriali. W tej chwili powstaje olbrzymia ilość koprodukcji, a wiele firm szuka nowych rynków zbytu, nie tylko do rozpowszechniania, ale także do produkowania filmów. W krajach rozwijających się powstają wspaniale wyposażone i nowoczesne studia filmowe. Rynek niewątpliwie się powiększył, powiększyła się także widownia, a filmy stały się globalne. Wiele produkcji w swoim zamyśle, chce być rozpowszechniana na całym świecie. Film zyskał wiele nowych narzędzi, dzięki którym może dotrzeć do miejsc, do których nigdy dotąd nie docierał. 

Jakie jest Pana największe marzenie? – zadaję ostatnie pytanie. – Największe marzenie? – powtarza na głos raz jeszcze pytanie – Chciałbym, aby filmy które robię były akceptowane oraz żeby jak najwięcej ludzi mogło oglądać te filmy, w których pojawia się moja scenografia.